mój łyk dumy i honoru
w zatęchłym lewackim powietrzu
dziś chciałbym się upewnić
że Polska to nie autostrada
dla wszelkich obcych armii
maszerujących tu po nas
wte i wewte
jak po swoim gumnie
25 Poniedziałek Kwi 2016
Posted Słowo
inmój łyk dumy i honoru
w zatęchłym lewackim powietrzu
dziś chciałbym się upewnić
że Polska to nie autostrada
dla wszelkich obcych armii
maszerujących tu po nas
wte i wewte
jak po swoim gumnie
15 Piątek Kwi 2016
Posted Słowo
inGdy ma się łuk i daj Boże strzałę, nawet krzywą, to nie ma siły… Musi dojść do napięcia i wypuszczenia.
Lot niemrawy nie powinien opóźnić efektu.
Człowiek się uczy całe życie, więc ta chwila, gdy patyk spada tuż obok studni jest tylko wyzwaniem.
Są przecież dalsze przestrzenie, zza płotu je widać. Pojedyncze kępy drzew i las na horyzoncie.
Najmłodszy będąc pełen entuzjazmu, widząc potencjał w zabawie, wpadł na pomysł epokowy.
Nikt już tego nie wie, czy sam to wymyślił, czy natchnienie przyszło z któregoś „Tomka”.
Nie ważne wtedy to był.
Udał się z Jankiem do szopki z narzędziami, gdzie można było unowocześnić zabawkę.
Po drodze zahaczając o leszczynowy lasek.
Proste strzały zyskały na przedzie gwóźdź, taki pięcio centymetrowy, opleciony kawałkiem drutu, by się trzymał, a na końcu kilka lotek z kurzych piór, co to się walały wszędzie po podwórku.
Kolejne próby i modyfikacje długości strzał i grubości łuku, oraz materiału na cięciwę doprowadziły do takiego efektu, że strzała wypuszczona przez któregoś nich szybowała na kilkadziesiąt metrów, i przyziemiała celnie w rejonie, do którego była skierowana.
Słońce ledwo minęło zenit, a Janek i najmłodszy już wiedzieli, że są dobrzy w tej tajemnicy, którą mają w rękach.
Gdy minął czas sprawdzania się w najdłuższych lotach strzał, przyszedł czas na celność.
Wymagało to kolejnych modyfikacji arsenału. Na bliskich odcinkach strzału lepiej sprawdzały się krótkie, z bardziej obciążonym dziobem.
Szopka wrzała koncepcjami. Tu za dużo, tu za krótko. Za mocno wcięte. Lepiej nie…
Testy były konieczne.
Naprzeciwko drzwi szopki stał wóz, którego uniesiony dyszel kusił wręcz do wykorzystania jako cel. Jakieś dziesięć metrów. Jak coś, to w płot może się wbije.
Strzała do odzysku będzie.
Najmłodszy przy kolejnej próbie bardzo się skupiał, by strzała osiągnęła punkt. Drzewa wokół, stodoła obok, nawet Janek przestali dla niego istnieć.
Nie widział już nawet celu. Wyobrażał go sobie tylko, czuł, ale nie widział. Jego kolej była. Puścił strzałę.
Strzała poszła, i tylko dziwny krzyk Janka sprawił, że najmłodszy długo nie otwierał oczu.
02 Sobota Kwi 2016
Posted Słowo
inTym razem nie będzie opowieści bez epilogu.
Bo to nie opowieść jest. Tylko rytm.
Przez jakiś czas interpretowałem poniższą pieśń, jako próbę wpasowania się /niedopasowania/ społecznego podmiotu lirycznego.
Ale wiadomo o co chodzi. Lecz tym razem nie o pieniądz.
Chodzi o pętlę, w którą każdy z nas może się złapać!
O poranku najbardziej doskwiera. W głowie to siedzi, prawie w genach.
Niczym dziura w łapciach.
02 Sobota Kwi 2016
Posted Słowo
inCzasem mi żal, że do wspomnień nie warto, a nawet nie należy wracać.
20 Niedziela Mar 2016
Posted Słowo
inu brzegu rzeki zanurzona
w bystrym jej biegu
leżała fałda sukienki carycy
rzeka ją obmywała mówiąc
jakaś delikatna
piękno ty moje
nie trudź się
ja ciebie uniosę
Newa musiała tak powiedzieć
ponieważ
piękno tkwi
w błękicie
20 Niedziela Mar 2016
Posted Słowo
inPanie
taką prośbę mam
nieszczególną
minimalistyczną wręcz
niech gdy odejdę
mój jeden atom ze mnie
stanie się prapoczątkiem
cydru
kolejny zaś
sosną
ponieważ tylko wtedy
moje atomy
osiągną piękno
majestatu
a trzeci z nich
niech będzie
przebiśniegiem
19 Sobota Mar 2016
Posted Słowo
in
18 Piątek Mar 2016
Posted Słowo
inJanek próbował wyjaśnić najmłodszemu, że to jest jego pomysł na łuk.
A mianowicie: tu jest leszczyna, a tu się ciągnie i napręża cięciwę, i gdy strzała trafi gdzieś… Mądrość ani strzał nie ma właściciela przecież.
Najmłodszy rozumiał prawie, o czym mu Janek mówił.
Tak. Zejście z tajemnicy było dużo trudniejsze, niż człapanie się po schodach w górę.
Teraz był i łuk.
I patyk dedykowany na strzałę.
Po zejściu wszelkiej tajemnicy ze schodów okazało się, że nikt ich nie obserwuje.
Zdziwienie Janka i najmłodszego było nie na miejscu
Pola, zagrody, wszystko tam w zasięgu wzroku oddychało od ludzi, których w nich nie było.
W końcu…
Tam nie było innych ludzi.
Był Janek i najmłodszy.
Jedenaście i dziesięć lat.
Czas tworzyć przestrzeń na nowo.
Żaby muszą jeszcze poczekać.